Data: sobota, 2 Styczeń 2010 autor: Redakcja
Tak śpiewała przed laty Beata Kozidrak, a ja razem z nią w mglisty poranek na poznańskim Golęcinie. 9:00, ja z torbą zasuwam na dworzec PKP. Pociąg do Warszawy mam po 10.00. Wychodzę z hotelu, a tu Józek Jarmuła kręci się przy swoim samochodzie z przyczepką. Wszyscy naokoło chrapią smacznie po bankiecie z okazji 15-lecia startów Skóry. – Józek, coś tak szybko urwał się z tego przyjęcia? My bawiliśmy się do 4.00! A na to świeżutki, ogolony zawodnik odpowiada, że prowadzi higieniczny tryb życia: nie pije, nie pali i zaczyna dzień od gimnastyki na świeżym powietrzu.
Ja wręcz przeciwnie. I dlatego nie zauważyłam, kiedy Józek wymknął się z przyjęcia pod namiotem. A tyle mieliśmy sobie do powiedzenia? Później nadrobiliśmy to drogą listowną i telefoniczną, ale to nie to samo. Właśnie dziś dzwonił do mnie Józek z życzeniami noworocznymi i postanowiłam opisać historię naszej znajomości.
Poznaliśmy się w parkingu po zawodach. Koniecznie chciałam zobaczyć z bliska bohatera wyścigów ?retro?. Łamał się na łukach, jakby urodził się na motocyklu i nie miał przerw w jazdach. A Józek przecież tylko okazjonalnie startuje na torze. Wszyscy podziwiali sylwetkę i strój zawodnika. Poprosiłam więc o pozowanie z bliska, aby upamiętnić ten ?orzeszek? na głowie, prawdziwy skórzany kombinezon i zalotną bandankę na szyi. I te prehistoryczne gogle? Jak w latach mojego dzieciństwa na Wrzesińskiej! Józek pozował chętnie i naturalnie, co widać na złączonych zdjęciach. Jako że miałam na sobie spódnicę z szalików ? wyraził swój zachwyt i podziw, pytał o moją przynależność klubową. Nie wiem czy wtedy czy później na przyjęciu zaproponował przejście na ?ty?, ale szybko się dogadaliśmy, bo oboje jesteśmy otwarci i spontaniczni. Obejrzałam z bliska Trabanta z przyczepką, którym Józek przyjechał z dalekiego Raciborza ? tuż przy granicy czeskiej. Obok same wypasione Mercedesy, a on ? skromny, niedzisiejszy, promieniejący uśmiechem! Jakbym w innej epoce się znalazła!
Miałam w ręku 5 herbacianych róż, które zostały mi po obdarowywaniu zawodników i wręczyłam je szczęśliwemu Józkowi. – To dla mnie? Niemożliwe! Umówiliśmy się, że pogadamy na bankiecie, gdy zawodnik już przebierze się i spakuje motocykl. Później w ferworze tańców i zajadania smakołyków z grilla zamieniliśmy kilka zdań. Józek był rozrywany towarzysko, a ja pełniłam rolę tłumaczki pomiędzy Skorpionicą Marzenką a Garym Stadem. Nie pamiętam, kiedy Józek po angielsku wyszedł z przyjęcia. Na szczęście wymieniliśmy się numerami telefonów i kilka dni po pamiętnym spotkaniu podtrzymywaliśmy znajomość. Tak minęło lato, zima, znów nowy sezon i oto w Rybniku po meczu ze Startem Gniezno, gdy w parkingu wymieniałam się programami z kibicami ROW-u, podchodzi do mnie kowboj w kapeluszu i krzyczy: – Teresa, aleś się zapuściła! Ooo, matko! Tak pięknie przywitał mnie Jarmuła, nie ma co! Ale miał rację. Przez te dwa lata przytyłam kilka kilogramów. Tłumaczę się wiekiem. – A co ja mam powiedzieć? Jestem po sześćdziesiątce! Zobacz! Ani śladu brzuszka! Fakt, Józek ma wysportowaną sylwetkę. Codziennie się gimnastykuje, dba o kondycję, o dietę?
Zbeształ mnie jeszcze raz porządnie i wyściskał. Poznał mojego syna i oto na zdjęciu widać radość w oczach z nieoczekiwanego spotkania. Józek wzruszył się bardzo moim opowiadaniem o czekającej nas kilkugodzinnej nocnej podróży do Gniezna kawalkadą samochodów osobowych. Poznałam Józka z naszą grupą kibiców gnieźnieńskich. Zobaczył z bliska nasze spocone czerwone twarze, koszulki przylepione do ciała po całodziennym upale, słyszał zachrypnięte od dopingu głosy. My chcieliśmy się napić czegoś zimnego przed wyjazdem. Stoiska cateringowe były już zlikwidowane. Józek pobiegł do pobliskiego budynku klubu, gdzie dopadł szafę ? lodówkę i przyniósł nam tyle butelek z cudownie zimnym tonikiem, ile mógł udźwignąć. Do dziś pamiętam ten smak? Jaka ulga dla zmęczonych gardeł i gorących głów! A dzisiaj dzwoni telefon i Józek składa życzenia zbolałym głosem, bo odnowiła się kontuzja połamanych kiedyś żeber? Na śliskiej ulicy Raciborza Józek upadł tak nieszczęśliwie, że leży w łóżku i trudno mu oddychać?
Józek, trzymaj się i wracaj w sezonie 2010 na obiecywane pokazy retro! Czekamy!
Podobne artykuły:
- Żużlowe kolekcje!
- Gniezno ? Piła ? jedna siła!
- Od Tequili do Maryli
- Debiutanci i kombatanci
- Pyrlandia, Pyrlandia?
Tagi: Blog Jawki
Kategoria: Blog Jawki | Komentarze (0)